O dzieciach, które przecież nasze są
Napiszę tu parę słów o pewnym problemie, dolegliwości typowo polskiej, której nie uświadczymy ani u naszych wschodnich, ani zachodnich sąsiadów. Wada, której przejawy, ale też skutki, można zaobserwować na każdym kroku, a która być może nie jest w wystarczającym stopniu uświadamiana. Myslę, że może ona, przynajmniej częściowo, odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mamy tak wiele problemów z dziećmi, które za żadne skarby nie chcą iść do przedszkola, czy też bawić się z innymi dziećmi.
Mowa oczywiście o chorobliwym przywiązaniu rodziców do dziecka, swoistym "przywłaszczeniu" własnych dzieci. Objawia się to w przekierowaniu całej uwagi na dziecko, poczuciu odpowiedzialności za każdą przeżywaną przez nie chwilę. Dzieci są prowadzone we wszystkim przez swoich opiekunów, a przejawy samodzielnego myślenia często bywają tłumione. Tym samym rodzice odzierają je z wszelkiej spontaniczności, odrębności, tajemniczości. Zapominamy, że nie jesteśmy przecież stwórcami tego życia, nie potrafimy go nawet do końca poznać, a cóż dopiero sterować, czy zamykać w nasze urojone schematy. Niestety, takie eksperymenty są prowadzone i były zapewne obecne w poprzednich pokoleniach. Najczęściej są to matki, krzywdzące w ten sposób swoich synów, ale można spotkać też inne konfiguracje.
Dlaczego my? Dlaczego to Polacy w tych eksperymentach się specjalizują? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, możliwe, że ma to związek z naszą przeszłością wojenną. Matki tracące swoich mężów i synów w wojnach i powstaniach absorbujące cały swój czas na resztę swoich dzieci. To tylko moja intuicja, nie wiem, czy tak było. Wiem, że mamy z tym problem i widać to na tle innych narodów. Nie chodzi tu nawet o poważne zaburzenia emocjonalne już dorosłych dzieci, które nadal pozostają lękliwe, czy nie potrafią zaangażować się w związek miłosny. Wystarczy, że porównamy statystyczne dziecko polskie z niemieckim, czy rosyjskim i dojdziemy do wniosku, że to polskie częściej będzie zamknięte w sobie i nieświadome swojej wyjątkowości. Myślę, że właśnie "trzymanie pod kloszem" i chęć całkowitej kontroli rodziców to główni winowajcy.
Na szczęście sytuacja zmienia się na lepsze i mam nadzieję, że w końcu uda nam się tę wadę zwalczyć całkowicie. Remedium jest przecież proste: nie starajmy się zmieniać dziecka aby było takie, jak my chcemy, ale zmieniajmy siebie, aby nasze dzieci chciały zostać podobnymi do nas.
tagi: dzieci rodzice
Profesor | |
4 sierpnia 2017 14:53 |
Komentarze:
gabriel-maciejewski @Profesor | |
4 sierpnia 2017 14:57 |
Wie Pan co.....jak na profesora, to trochę powierzchowny ten tekst....
krzysztof-osiejuk @Profesor | |
4 sierpnia 2017 15:23 |
"Zmieniajmy siebie, aby nasze dzieci chciały zostać podobnymi do nas"? Myślę, że sam Pan nie wie, co chciał przez to powiedzieć.
Profesor @gabriel-maciejewski 4 sierpnia 2017 14:57 | |
4 sierpnia 2017 15:29 |
To tylko taki nick...
Profesor @krzysztof-osiejuk 4 sierpnia 2017 15:23 | |
4 sierpnia 2017 15:30 |
Śpieszę z tłumaczeniem: "Lepsza siła argumentu niż argument siły"
Profesor @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 15:54 | |
4 sierpnia 2017 16:15 |
Co to ma do rzeczy?
wierzacy-sceptyk @Profesor 4 sierpnia 2017 16:15 | |
4 sierpnia 2017 16:24 |
Bo to co pan pisze to są rozważania nastolatka o sprawach całkowicie mu obcych.
Skąd pan wie że niemieckie czy białoruskie dzieci są otaczane mniejszą opieką przez rodziców albo że mają więcej swobody niż polskie?
Albo że nadopiekuńcza matka występuje częściej w Polsce niż tam?
maria-ciszewska @Profesor | |
4 sierpnia 2017 16:24 |
Remedium jest proste. Trzeba zabierać dzieci rodzicom zaraz po urodzeniu, to nie zdołają im zaszkodzić.
wierzacy-sceptyk @maria-ciszewska 4 sierpnia 2017 16:24 | |
4 sierpnia 2017 16:25 |
A taki ciekawy pomysł nie przyszedł mi do głowy:)
Jakiś zapóźniony jestem chyba...
maria-ciszewska @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 16:25 | |
4 sierpnia 2017 16:34 |
Toć towarzysz Platon już na to wpadł, tylko wtedy jakoś nikt nie chciał go słuchać. Ale dzisiaj, po paru wiekach padgatowki, jesteśmy coraz bliżej realizacji jego wizji.
parasolnikov @Profesor 4 sierpnia 2017 15:30 | |
4 sierpnia 2017 16:36 |
Eee Ja tam lubie argument siły jak dobry Bóg da syna i choć trochę będzie podobny do mnie to będę go tak argumentować siłą aż mu w pięty pójdzie ...
wierzacy-sceptyk @maria-ciszewska 4 sierpnia 2017 16:34 | |
4 sierpnia 2017 16:38 |
Jeszcze zapomniałem.
Moje dzieci sa moje i mojej żony, w żadnym wypadku nie "nasze"
Teraz już są dorosłe, ale gdy były małe to bym chyba zagryzł faceta którt by mi powiedział że one są "nasze"
maria-ciszewska @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 16:38 | |
4 sierpnia 2017 16:43 |
Wlaśnie. Bolszewika goń!
Profesor @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 16:24 | |
4 sierpnia 2017 16:48 |
Niestety nie mam żadnych danych statystycznych na ten temat. Poprostu wyciągam wnioski z moich obserwacji i nie jestem w tym przekonaniu odosobniony. Nie będę się z Panem przekomarzać.
Profesor @maria-ciszewska 4 sierpnia 2017 16:24 | |
4 sierpnia 2017 16:49 |
Ostatnie ostrzeżenie. Zakładam, że wie Pani za co.
Marcin-Maciej @Profesor | |
4 sierpnia 2017 17:53 |
Pierniczysz Pan równo. Mieszkam w UK od kilku lat i moge Ci powiedzieć, że na tle polskich dzieci , brytyjskie to jest dno dna. Tak wynika z moich obserwacji.
Statystycznie jest np. tutaj http://www.polishexpress.co.uk/brytjskie-dziewczynki-najnieszczesliwsze-na-swiecie
Nie mamy się czego wstydzić.
Starybelf @Profesor | |
4 sierpnia 2017 18:33 |
Mowa oczywiście o chorobliwym przywiązaniu rodziców do dziecka, swoistym "przywłaszczeniu" własnych dzieci
To samo widzimy we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Chorwacji, na Węgrzech, na Litwie, nieco mniej jest to widoczne w Czechach i na Słowacji.
Myślę, że to taka cecha dominującej tradycji katolickiej (nie mówię o wierze, ale o tradycji), widzącej w dziecku osobę, a nie przedmiot.
Starybelf @Marcin-Maciej 4 sierpnia 2017 17:53 | |
4 sierpnia 2017 18:35 |
W Skandynawii jest gorzej, ale tam badań nie ma....
jestnadzieja @Profesor | |
4 sierpnia 2017 18:45 |
"dlaczego mamy tak wiele problemów z dziećmi, które za żadne skarby nie chcą iść do przedszkola, czy też bawić się z innymi dziećmi."
O, to jest bardzo dobra wiadomosc. Rodzina gora!
Profesor @Profesor | |
4 sierpnia 2017 18:46 |
Czytajcie ludzie ze zrozumieniem, nie mówię przecież, że polskie dzieci są nieszczęśliwe. Te na zachodzie mają większe problemy. Mówię tu o przypadkach chorobliwej nadopiekuńczości rodziców. Pokazałem kontrast z innymi narodami, ale tam często są nadużycia w drugą stronę, to znaczy rodzice wcale nie wychowuja dzieci.
Profesor @Starybelf 4 sierpnia 2017 18:33 | |
4 sierpnia 2017 18:48 |
Jeśli Pan niezauważył mówię o patologi.
Profesor @jestnadzieja 4 sierpnia 2017 18:45 | |
4 sierpnia 2017 18:50 |
Podziwiam Pańskie poczucie humoru.
jestnadzieja @Profesor 4 sierpnia 2017 18:50 | |
4 sierpnia 2017 19:04 |
Napisal Pan strasznie ogolnikowo te notke, prosze sie nie dziwic komentarzom.
Z moich zas obserwacji szwajcarskich wynika, ze owszem - dzieci z koniecznosci siedza w placowkach, bo rodzice, nawet jak nie musza obydwoje pracowac na caly etat, chetnie sie pociech pozbywaja na caly dzien. Zas w wieku 16 lat mlody czlowiek czmycha jak najpredzej z domu, szuka zrodel zarobku, a na starosc rodzicow w ogole o nich nie pamieta. Tak, z grubsza patrzac, wyglada to w raju gdzie dzieci "sa nasze".
wierzacy-sceptyk @Profesor 4 sierpnia 2017 18:50 | |
4 sierpnia 2017 19:29 |
Zanim się coś napisze wypadałoby jakis czas poczytać, chociażby żeby trochę poznać komentatorów.
A zwłaszcza komentatorki.
jestnadzieja to jest pani, o czym tu wszyscy wiedzą:)
A-Tem @Profesor | |
4 sierpnia 2017 19:38 |
Wysyp notek-kpin. Nieśmiesznych.
Profesor @jestnadzieja 4 sierpnia 2017 19:04 | |
4 sierpnia 2017 19:39 |
Po pierwsze przepraszam, że nazwałem Panią panem, a po drugie dziwię się, że większość komentatorów przypisuje mi złe intencje. Czy naprawdę nikt nie zauważa, opisanego przeze mnie problemu?
wierzacy-sceptyk @Profesor 4 sierpnia 2017 19:39 | |
4 sierpnia 2017 20:03 |
Bo to nie jest problem tylko marginalne zjawisko.
Tak było, jest i będzie.
Dzieci z normalną osobowością same sobie z tym dają radę gdy dorastają.
To jest nic w porównaniu z rujnowaniem emocji na skalę przemysłową.
MarcinD @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 20:03 | |
4 sierpnia 2017 20:46 |
Ciekawe czy Autor zrozumie co Pan miał na myśli. W tym ma w sumie niezłą odpowiedź. Bo czytając tą notkę można w najlepszym razie zauważyć pobieżność treści. I nie chodzi tu wcale o to, że wszystko co napisane jest nieprawdą, bo np. to prawda, że nadopiekuńczość kobiet jest również szkodliwa dla dzieci (szczególnie chłopców) jak przemoc stosowana przez ojców. I prawdą jest, że to odbiera samodzielność i pewność siebie. Natomiast ten palec wycelowany w Polaków jest co najmniej podejrzany. Oraz generalizowanie, że to jest u nas i akurat u nas jakiś powszechny problem.
Profesor @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 20:03 | |
4 sierpnia 2017 22:15 |
Nie zgodzę się, rujnowanie emocji na skalę przemysłową może odnieść sukces właśnie dzięki uzurpacji rodziców, kaleczących swoje dzieci. Mówię tutaj o warunkach polskich. Poruszam ten temat tutaj, bo jest on szczególnie obecny w środowiskach katolicko-patriotycznych (matka-Polka).
Rozalia @Profesor 4 sierpnia 2017 22:15 | |
4 sierpnia 2017 22:56 |
Środowiska katolicko-patriotyczne zabiegają o to, żeby nie kaleczyć dzieci, zwłaszcza ze skutkiem ostatecznym. No a skoro Profesor twierdzi, że "wszystkie dzieci są nasze" niech się nie dziwi, że matki Polki nie chcą, aby inne matki Polki, pod wpływem emocji lub nacisków, "kaleczyły" swoje dzieci.
Nadopiekuńczą miłość da się przeżyć. Istnieją gorsze rzeczy na świecie.
wierzacy-sceptyk @Profesor 4 sierpnia 2017 22:15 | |
4 sierpnia 2017 23:02 |
No to właśnie się pan obnażył. Dalsza dyskusja z panem jest pozbawiona sensu.
Właściwie powinienem napisać że pokazał się pan publicznie bez gaci, ale grzeczniejsza jest pierwsza wersja, chociaż ta druga dokładniej opisuje pańską sytuację.
Profesor @wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 23:02 | |
5 sierpnia 2017 10:49 |
Rozumiem, że nie będzie Pan już u mnie komentował. Żegnam więc.
Cierpliwa2 @Profesor | |
5 sierpnia 2017 15:07 |
E tam. Lepiej, jak rodzice rzetelnie wychowują swoje dzieci, niz ma mnieć na nich wpływ telewizja, ulica, przedszkole, szkoła... bo te mają swoj cel i wizję przyszłego społeczenstwa po "swojemu".
Profesor @Cierpliwa2 5 sierpnia 2017 15:07 | |
5 sierpnia 2017 18:45 |
Niby tak, ale kto ma dzisiaj pieniądze i czas na edukację domową.
Niedzwiedzica @Profesor | |
5 sierpnia 2017 21:47 |
Kochani, czy moge napisac ze to wszystko to troche groch z kapusta czy mnie zjecie?...
Po pierwsze, dzieci nie sa nasze, bo natychmiast po urodzeniu buduja z mama cos, co sie nazywa "le pont tactile" a czego nie umiem przetlumaczyc inaczej jak "most", bez przymiotnika. Dziecko bez takiego mostu to encyklopedyczny bezprizornyj.
Po drugie, dziecko, ktore moglo ten "most" wyksztalcic, nawet z bardzo zdewastowana mama, jest zdolniejsze do budowania zwiazkow emocjonalnych niz dziecko kobiety nowoczesnej ktora klosza nie uznaje i niczym procurator Judei wydaje malucha do przedszkola na (tfu) "socjabilizacje" wersus "uspolecznienie".
Nie moglam sie nie wtracic, ale jak zwykle milkne i wynosze sie jak psychopatka, planujac (powtarzam sie) rozgadanie na jesien.
Profesor @Niedzwiedzica 5 sierpnia 2017 21:47 | |
5 sierpnia 2017 23:37 |
Wszyscy oddają dzieci do przedszkola, czy Pani z księżyca spadła? ;)
jestnadzieja @Profesor | |
6 sierpnia 2017 13:04 |
Co to znaczy "wszyscy oddaj dzieci do przedszkola"? To jakis nakaz jest?
Ja rozumiem, ze od wielu dekad w ramach projektu tworzenia wspolczesnych niewolnikow, praca kobiety stala sie przymusem, w zwiazku z czym z braku innych mozliwosci te dzieci chcac nie chcac laduja w zlobkach i przedszkolach, ale prosze sobie wyobrazic, ze niektorzy maja ten luksus braku przymusu.
Oczywiscie cale otoczenie -lacznie z pediatra - suszy glowe takiej kobiecie, ktora zdecydowala sie byc z dzieckiem w domu, ze musi je socjalizowac, ze musi byc z innymi dziecmi, itd, itp, ale to jest przeciez wplyw komuny.
szarakomorka @Profesor | |
7 sierpnia 2017 09:11 |
Ma pan dzieci?
wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 15:54
@wierzacy-sceptyk 4 sierpnia 2017 15:54
Co to ma do rzeczy?
Profesor 4 sierpnia 2017 16:15
"Niestety nie mam żadnych danych statystycznych na ten temat."
"Jeśli Pan niezauważył mówię o patologi."
Te dwa ostatnie zdania też Profesora.
Wystarczy za podsumowanie całej notki.
Nędza.
Godny-Ojciec @szarakomorka 7 sierpnia 2017 09:11 | |
8 sierpnia 2017 22:39 |
Profesorze nie masz żadnych danych, doświadczenia, ani rzetelnej wiedzy. Za to masz "poglądy" które zapewne musimy tolerować? Poglądy te biorą się z genderowych studiów, albo innej jakiejś skrajnie zidologizowanej propagandy która nadużywa słowa "patologia" w odniesieniu do rodziny, rodziców, dzieci. Za używanie tego słowa w odniesieniu do bliźnich masz u mnie profesorze-prowokatorze kopa w "d" przy najbliższej sposobności.
Na moje wyczucie masz mentalność "aksolotla" - typowego młodziankowatego funkcjonariusza MOPR-u zajumującego się na codzień dewastowaniem polskiej rodziny poprzez rozszarpywanie spajających ją więzi i konfiskatę dzieci, który "po cieżkiej pracy" szuka rozgrzeszenia, usprawiedliwienia dla swoich niegodziwości, albo balsamu dla wyrzutów sumienia.
Poznałem paru takich biedaków w realnym świecie i wiem na co ich stać i jakie stanowią zagrożenie dla siebie i środowiska.
Godny-Ojciec @szarakomorka 7 sierpnia 2017 09:11 | |
8 sierpnia 2017 22:47 |
Komentarz ma być do autora topicu. Szrą komórę przepraszam za to że już w ogóle nie potrafię się zorientować w tym rozmigotanym layaucie popeŁnionym przez parasola. Czy nie można do szkoły nawogatorów po prostu toczka w toczkę skopiować super udanych komentarzy z coryllus.pl? zamiast tych wszystkich udziwnień utrudniających orientację?